W niedziele 20 czerwca odbyło sie spotkanie JRR w Sali Papieskiej. Kolejna katecheza maryjna dotyczyła tajemnicy Maryi rodzącej Jezusa w Betlejem. Było to ostatnie spotkanie przed wakacyjną przerwą w VII i VIII.
W tym rozważaniu udajemy się do Betlejem, by razem z Maryją, rodzącą Jezusa, zobaczyć wagę tego wydarzenia dla naszego osobistego życia duchowego, ale też zobaczyć jego znaczenia dla życia całej wspólnoty k-ła.
Betlejem dziś, to miasto w Ziemi świętej oddzielone murem od Jerozolimy, Mur ma oddzielać ludność żydowską i arabską. Wszystko zaczęło się w 2002 roku. Władze izraelskie motywują to koniecznością zagrodzenia drogi terrorystom islamskim, którzy chcieliby przedostać się na tereny żydowskie.
Udajemy się do tego Betlejem, bo chcemy w Nim spotkać Maryję rodząca Jezusa dla nas.
Udajemy się do Betlejem, do miasta za wysokim murem, gdzie ponad 2000 lat temu narodził się Ten co rozbija wszelkie podziały, co niesie pokój, i dzieli się swą dobrocią z nami teraz, jak chlebem.
„Ewangelista Łukasza w następujących słowach opowiada o narodzinach Jezusa:
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2,1–7).”
Jakie są nasze wyobrażenia o miejscu narodzenia Zbawiciela? Pewnie przychodzą nam na myśl dwa obrazy: grota albo stajnia. Który z nich jest właściwy? Obydwa! Otóż w dawnej Palestynie tam, gdzie było to możliwe, część domu urządzano w skalnej grocie lub specjalnie drążono skałę, przystosowując taką grotę do zamieszkania. Na zewnątrz dobudowywano drugą część domu. Tak więc całe domostwo obejmowało pomieszczenia, z których część wydrążona była w skale, a część stanowiła zewnętrzną konstrukcję. Często zdarzało się, że w części drążonej w skale pojawiały się dwa poziomy. Poziom górny przeznaczony był do zamieszkania przez domowników, na dolnym natomiast trzymano zwierzęta.
Należy przypuścić, że dla Maryi i Józefa nie było miejsca w górnej części domostwa, natomiast zostali przygarnięci do części dolnej, przeznaczonej dla zwierząt.
Jesteśmy duchem obecni w Betlejem. Jesteśmy w „Domu Chleba”. A jednocześnie musimy sobie to powiedzieć, że to my mamy stać się tym Betlejem, tym Domem Chleba, dla naszego Pana. Przyjaznym domem gdzie Pan będzie się dobrze czuł, gdzie będzie oczekiwany, będzie otoczony miłością.
Niby to wszystko jest bardzo oczywiste, a jednak praktyka życia pokazuje nam, że choć karmimy się Jego Ciałem, to jednak to nie znaczy, że jesteśmy dla Niego domem. Niestety nasze Betlejem, nasze serca, są otoczone murem, jak współczesne miasto Betlejem, który nie raz Panu trudno pokonać. Nie dlatego że On nie chce, ale dlatego, że my nie chcemy.
Przyzwyczajenia, niechęć przed tym co nowe, co wyrywa z marazmu, z mych schematów powoduje, że Pan nie ma gdzie się narodzić. Nie ma we mnie miejsca. To jest bolesne... ale nie beznadziejne!
Co mam uczynić? Przyjąć postawę Maryi!
Co Ona czyni? Co czyni Józef? Choć jest im ciężko szukają sposobu, by znaleźć godne miejsce dla narodzin Jezusa. Nieważne są trudności, nie liczy się to, że muszę powalczyć o godne miejsce dla Syna, ważne jest to że staram się o Niego, że dbam O Niego na przekór tym trudnościom! To jest światło dla mnie, dla nas. Nie adorujmy naszych słabości, murów, ograniczeń. Nie bójmy się braku odczuć, wzniosłych przeżyć w naszym przeżywaniu spotkania z Żywym Chlebem, z Panem z Betlejem. Bo tu chodzi o Niego, o zadbanie o Niego, a nie o to co ja przeżywam, jakie mam samopoczucie itd... Maryja z Józefem zajęli się Dziecięciem, a nie sobą! I to stało się ich zwycięstwem. Udało się im zapewnić małemu Jezusowi to minimum, to co konieczne dla Niego, a nie dla nich samych.